niedziela, 18 kwietnia 2010

Polska gościnność...

Ot taka niedziela. Obudziłam się o 11:00, a raczej się nie obudziłam, bo wogóle nie spałam, więc logicznie myśląc to przecież nie mogłam się obudzić... Wstałam z łóżka totalnie wyczerpana. Zastanawiacie się o co kaman? Nie uwierzycie, ale powiem Wam... impreza w BA na dole trwała do godz. 11:00!!! Już pisałam, że portugalczycy zaczynają imprezy o 2 w nocy, a kończą o 6 rano, ale nie uwzględniając after party. To teraz wiecie...ekhm! Ja niestety odczuwam to boleśnie ;)) Niewyspanie mnie boli :P Całe szczęście dzień nie do końca był stracony....

Wracając dziś z centrum miasta, a dokładnie z Kościoła spotkałam dwójkę Polaków - Erasmusów. Zaprosili mnie do siebie do akademika, ugościli czym chata bogata... dopytując, co 3 minuty czy mam ochote na to, czy na tamto :) Przemiło! Poczułam się jak w Polsce! :) Taka nasza polska gościnność :)))) Już snuje plany wspólnego polskiego obiadku z nimi ;))) Będzie rewanżyk!!! Obiecuje!!! :))))

Dziękuję Wam za miłe chwile razem... Bohaterzy postu: Weronika, Gabi, Tomek

:)


Ps. Przypomne tylko, że poziom muzyki w moim mieszkanku jest niemalże taki sam jak w BA na dole ;)))) No, może ciutenieczke ciszej...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz