czwartek, 29 kwietnia 2010

Mid-term training w Lizbonie

Na świeżo... po powrocie z Lizbony :)

Niewyspana, rozczochrana, brudna, po 5 godzinnej podóży autobusem wskoczyłam na plan filmowy i zagrałam jedną z głównych ról. To się nazywa wejście, co?! Chłopaki z CinneFocu - nieformalnej grupy kinomaniaków kręcą film na jakiś przegląd i akurat jak wysiadłyśmy z taxówki zgarnęli nas do "pracy". Cóż... dużo nie ma co opowiadać ;) Musiałam jedynie stać i gadać :D i udawać jaka to zaaprobowana jestem kolegą, aż do pewnego momentu... kiedy pojawia się "dziewczyna z wąsami" i wtedy wszyscy faceci gapią się na nią, a ja się wkurzam, że mój partner na mnie nie patrzy, strzelam go w twarz (ta część była najtrudniejsza;) i odchodzę, a za mną koleżanka ;) O! Tyle! ;) Już możecie szykować kartki na autografy ode mnie :P

Kontynuując o Lizbonie... Było OK. Chociaż za pierwszym razem było fajniej. Teraz omawialiśmy nasze projekty, tworzyliśmy wizualizacje przyszłości itp. W sumie nie było źle, ale "czegoś" zabrakło. A i dostaliśmy nasze listy z pierwszego treningu. Listy, które pisalismy sami do siebie :) o naszych oczekiwaniach odnośnie pobytu tutaj :) I poczułam się fajnie czytając swój list :)

Dziś polish party w Tasquiliado, ale jestem totalnie padnięta. Jutro LECIMY DO MADRYTU :) To się nazywa życie, co?! :) Zatem muszę się jeszcze spakować, przepakowac, wysuszyć ciuchy, uprać się i takie tam ;)

Coraz więcej myśli mnie nachodzi "co dalej"....
ostatnio udzielałam wywiadu dla magazynu Prestiż w Polsce o moim pobycie tutaj, taki gap year w formie EVS. I tak pomyślałam, że w sumie nadal nie wiem co dokładnie chce. Mam tyle pomysłów... ale wciąż ciężko się zdecydować, w którą stronę iść. Myślę, że najważniejsze to po prostu iść, oby tylko nie stanąć i się nie zagapić... bo to chyba najgorsze :) Prawda? I czas leci, i Ty postępu nie robisz? Co o tym myślicie? Nachodzą mnie te rozkminy :)

Ohhh...
Czasem myślę, że myślę za dużo...

Do usłyszenia po Madrycie,
ściskam cieplusieńko
i wysyłam moc dobroci w Waszą stronę :)

środa, 28 kwietnia 2010

Inspirator - wytrzymałość

"Umiejętność życia w 90% polega na zdolności życia w zgodzie
z ludźmi, których nie możemy znieść"
Sam Goldwyn

niedziela, 25 kwietnia 2010

RefleksJA...

Czasem nachodzą mnie myśli,

że kilka spraw przegapiłam w życiu, że poświęciłam czemuś zadużo czasu, a mogłam mniej, albo wogóle... hmm...

Niestety - stety, pewnych rzeczy nie jest się w stanie zobaczyć z miejsca... potrzeba czasu... spokoju... przemysleń....

Ale może i dobrze
może tak właśnie ma być

dzięki temu odkrywamy kolejne ścieżki
grunt to sie nie zagapić
i nie wpaść w dołek

!

:)

Inspirator - wstyd

Cóż jest bardziej zawstydzające niż uczucie, że nie zjadłeś śliwki,
gdyż zabrakło ci odwagi, by potrząsnąć drzewem?
/Logan Pearsall Smith/

sobota, 24 kwietnia 2010

Gotuj z Ewelą!

*** bakłażan z kurczakiem w sosie chili piri pomidorowym ***

Składniki:
bakłażan dorodny
świeże piersi kurczaka podsmażone na oleju
sos pomidorowy
i oczywiście ciut ketchupu ;)
przyprawy: oregano, sól i pieprz, czili, piri... a lot!
ryyyyyyyyyyż

Sposób przyrządzenia:
mięso podsmażyć na patelni
bakłażana podgotować
potem
wszystko wymieszać razem

jednocześnie gotować ryż

następnie

podać jedno z drugim na talerzu
i nie zapomnieć o winie!!!

smacznego!

:D :D :D

Inspirator - odwaga

"Nadejdzie dzień, w którym boleśniej będzie pozostać skulonym w pączku
niż zaryzykować i rozkwitnąć."
Anais Nin

Czy u Ciebie nadszedł już ten dzień?

Facebook!!!

Sytuacja autentyczna... po 2minutach rozmowy na party...

- Masz facebook?
- Może i mam. A czemu pytasz?
- No, bo jak nie masz to nie możemy być przyjaciółmi!
- :Q yyy aaaa eeee

- Ludzie! Zróbmy zdjęcie!!!
- Uśmieeeech!!!
(pyk, pyk)
- Ejjjj....pamiętajcie, żeby wstawić na Facebook!!!

hahaha :D

Facebook jest TU tak ważny, że nawet sobie tego nie wyobrażacie! Wszystko toczy się wokół FC. Promocja eventów odbywa się przez FC. Po każdej imprezie macie kilka zaproszeń jako przyjaciele ;D Każda impreza ma osobną grupę na FC ;) A co zabawne do każdej imprezy zawsze musi być plakat. Kiedyś kolega powiedział, że nie może zrobić imprezy spontanicznie, bo nie zdąży z plakatem ;D hahaha

Śmieszy mnie to niesamowicie. Nie tylko mnie. Stwierdziłyśmy z dziewczynami, że po EVS-ie siądziemy jednego wieczoru i wszystkich tych na FC, których nie znamy, z którymi nie utrzymywałyśmy kontaktu usuniemy z listy przyjaciół. Cóż, teraz musimy traktowac to jako "pracę" i akceptować requesty ;)

Dzień i noc, bezustannie w pracy ;) Ale potem zrobi się z tym porządek.

3rd i 4th Erasmus Language Cafe

Za chwilę piąte spotkanie Language Cafe, a ja nic Wam znać nie dałam o poprzednich... shame on me!!! tenho vergonha!!! ;)

3rd Erasmus Language Cafe odbyło się w bardzo ładnym kulturalnym miejscu, cafe concerto w Sao Mamede. Tu odbywają się różnego rodzaju koncerty, spotkania artystów. Wystrój i nastrój fenomenalny.

W trakcie spotkania Ismael Hipolito Djata - murzynek, artysta kórego poznałam dzięki Luisowi - deklamował swoje wiersze. Niektóre było mocno erotyczne, haha, co nie jedną osobę zaszokowało, ale i od razu atmosfera zrobiła się gorąca. Po wysłuchaniu kilku wierszy omawialiśmy je w małych grupach. I szło...

Myślę, że fajnie to wyszło. Ludziom się podobało.
Do przeczytania i obejrzenia zdjęć zapraszam na oficjalny blog http://erasmuslanguagecafe.wordpress.com

4th ELC miało miejsce w Cafe Oscar. To popularna kafejka w Guimaraes z bardzo długą historią i tradycją. Co ciekawe, nie jest to tylko zwykła kafejka, a także miejsce spotkań artystów, promocji nowych książek, etc. Na ścianach wiszą stare obrazy, gitary, a także różnego rodzaju odznaczenia. W kącie stoi komputer, z którego wszyscy mogą korzystać. Ba, jest nawet biblioteczka z książkami i prasą. Przyznajcie sami, bardzo ciekawe miejsce :) Właściciel kafejki wygłosił przed nami hostorię tego miejsca, pokazał księgi pamiątkowe i... uwaga.... dał mi prezent!!! :) Dostałam szklankę z napisem Cafe Oscar :) Ślicznie! I tak mi miło :)

Po spotkaniu poszliśmy większą grupą na "reseitę" do "taverna de pescosa". To sekret pub, ktory prowadzą babcia i dziadzio w swoim domu. Tak! Szok! Żeby wejść do środka trzeba pukać do drzwi niepozornie wyglądającego domu. Oni otwierają i jeden krok i jesteście w ich kuchni. Są tam 4 stoliki plastikowe. Atmosfera domowa, a zapach fatalny, taki typowy stary dom... tylko, że zasyfiały. Wszystko na waszych oczach. Zlew. Kuchenka. TV. Ludzie siedzą i piją, a właściciele obok... ot tak sobie żyją :) Nie wyobrażam sobie babci Stasi i dziadzia Pawełka w ich roli. Takie rzeczy to tylko w Portugalii :)

To teraz o drinku zwanym "reseita". Jest to mix wina z piwem i cukrem. Po jednej filiżance (tak, tam pija się z domowych filiżanek, zwanych u nas flaczarkami;) człowieka ścina z nóg. A kac na drugi dzień taki, że nie wiecie, jak świat się kręci. Mimo wszystko reseita jest tak słynna, że każdy ją pije. Mieszanie alkoholi tutaj to normalka. Babcia i dziadzio oferują pełen asortyment pociech... nie tylko alkohole, ale także trawkę, a ostatnio nawet spytano nas, czy któraś z dziewczyn nie chce zarobić, bo pewien gość chciałby dziewczyne na noc. Nieźle, cooo? :) Poczułam się nagle tak bogata, że odmówiłam ;)

***

Czekam na Was i już zapraszam na "reseitę" :)

Inspirator - szczęście

"Szczęście to nawyk,
psychiczne nastawienie.
Jeśli go w sobie nie wyrobisz,
nigdy nie będziesz szczęśliwy."
Maxwell Maltz


A jak z Tobą? Potrafisz być szczęśliwy/a?

:)


I jeszcze coś...

"Nie odkrywa się nowych lądów bez zgody na utratę widoku brzegu na
długi czas." Andre Gide

:)

Gotuj z Ewelą!

Zapraszam na cykl dokumentalny pt: "Gotuj z Ewelą" (Zaskoczeni? ho ho... na pewno nie bardziej niż ja ;)

Krótko mowiąc wygląda to tak...

Odcinek 1
Nie wychylaj się - Mama gotuje lepiej ;)
Odcinek 2
Z domu won czyli głodne dziecko na obczyźnie!
Odcinek 3
Co z czym i jak. Google.com i wiesz co jesz
Odcinek 4
Vivat! Kuchnia moim przyjacielem jest!

Zaczniemy od odcinka ostatniego. Tu będę się chwalić co potrafię :D Będę zamieszczać przepisy i opowiadać o smakach... mniam mniam ;)


***Mięsne piłeczki, zwane pulpetkami***

składniki:
mięso mielone na tłuszczu smażone
cebulka ślicznie posiekana
mąka zwykła i cebula
jajeczko, albo dwa
bułka mielonka
sól, chili chili, piri piri i oregano
i pamiętajcie, żeby wszystko dobrze spieprzyć na koniec ;)

sposób wykonania:
z uczuciem formować mięso w kuleczki
obtoczyć w mące

sos:
ketchup nie jest zły
przecier pomidorowy też
śmietana
mąki ciut ciut
zmixować z wodą nieco i zagotować

aaa... włożyć piłeczki do garnka z sosem
i zapomnieć o nich na 15 min

przypomnieć sobie
i zamieszać

zapomnieć na kolejne 15 min

spróbować
i doprawić uczuciem,
tak do smaku
o ile istnieje taka potrzeba ;)

Podawać z ziemniakami
albo z ryżem
i koniecznie z dużą ilością wina...

Smacznego!!!

:D :D :D :D :D

Dziennikarka - mój dziewiąty artykuł

Hungry for an adventure?

Summer time is coming and you don't want to go with Mom, Dad and your little brother to Disney World. You want a wild adventure and excitement? So, there are two words: road trip and hitchhiking.

Hitchhiking is a cheap way of travelling. It costs almost nothing. Many people prefer hitchhiking to other forms of transport, because it’s not only sharing a way, but also possibility to meet a lot of people and make lots of friends. Today's drivers are more fearful of picking up hitchhikers than in the past. Those one, who do pick up hitchhikers tend to be very friendly. However, hitchhikers also risk being picked up by someone who is an unsafe driver or even personally dangerous. The most scary thing about hitchhiking is the possibility of being involved in a car accident or being hit by a car if you stand too close to the side of the road. Despite the dangers, there are plenty of ways to minimize a risk. You can find out a lot of information about it searching by Internet. For example, there is a website www.hitchhikers.wikia.com. It is a community, a great possibility to discover new advantages, to share and add your knowledge as well. What’s more, by sharing our cars, we save petrol, and do less damage to the environment. This is ultimately related to economy. Cheap transport is generally shared transport and also more friendly to our environment. What attracts people in hitchhiking is the feeling of freedom and the opportunity to have the real adventure. It's a challenge in some way and some people like to accept it. Now the hitchhiking has become some kind of sport - and there are some competitions in this field. The aim is to achieve some point in the shortest time and not to pay for it. Its popularity increases. Why? The suggestion is that people are fed up with their comfortable lives and like to feel the adrenaline and to participate in an adventure. Hungry for an adventure? Try on!!!

Ewelina Poleszak
ewelina.cultura.rum@gmail.com

czwartek, 22 kwietnia 2010

Inspirator - chęci

Uruchamiam na moim blogu "inspirator", aby dzielić się z Wami inspirującymi mnie cytatami, historiami, etc. Mam nadzieję, że skorzystacie :-) Cytaty pochodzą z "Nie myśl, działaj!" - newslettera Anny Sawczuk

....................................

"Tylko zamknąwszy za sobą drzwi można otworzyć okno w przyszłość"

"Kto chce, szuka sposobów, kto nie chce, szuka powodów..."

"Za wszelką cenę znajdź sposób na realizacje swoich marzeń..."

"Cokolwiek naprawdę się zaczęło, nigdy się nie kończy, cokolwiek się
skończyło, znaczy, nigdy naprawdę się nie zaczęło."

"To, czy odniesiesz sukces, zależy trochę od szczęścia. Ale nigdy nie
obawiałem się porażki. Jeśli liczysz się z tym, że może ci się nie
udać, nigdy nie podejmiesz ryzyka." /Richard Branson/

....................................

Wow! Dostaje od Was mnóstwo maili :) od znajomych :) od nieznajomycn znajomych :) Dziękuję! Poniekąd jesteście motorem moich działań :)

Pytacie mnie "jak Ty to robisz, że osiągasz to co chcesz?"
Nie wiem, co mam powiedzieć, ojej!!! Poszukajcie odpowiedzi sami w sobie... ja też szukam, próbuję, działam.

"jesteś osobą, która daje mi wiarę, że można osiągać to czego sie bardzo pragnie, a co raz mniej takich ludzi sie spotyka..." - Jestem zaszokowana tymi słowami i powiem tylko jedno D Z I Ę K U J E !!!!!!!!!!!!!!

:))))))))))))))))

niedziela, 18 kwietnia 2010

Polska gościnność...

Ot taka niedziela. Obudziłam się o 11:00, a raczej się nie obudziłam, bo wogóle nie spałam, więc logicznie myśląc to przecież nie mogłam się obudzić... Wstałam z łóżka totalnie wyczerpana. Zastanawiacie się o co kaman? Nie uwierzycie, ale powiem Wam... impreza w BA na dole trwała do godz. 11:00!!! Już pisałam, że portugalczycy zaczynają imprezy o 2 w nocy, a kończą o 6 rano, ale nie uwzględniając after party. To teraz wiecie...ekhm! Ja niestety odczuwam to boleśnie ;)) Niewyspanie mnie boli :P Całe szczęście dzień nie do końca był stracony....

Wracając dziś z centrum miasta, a dokładnie z Kościoła spotkałam dwójkę Polaków - Erasmusów. Zaprosili mnie do siebie do akademika, ugościli czym chata bogata... dopytując, co 3 minuty czy mam ochote na to, czy na tamto :) Przemiło! Poczułam się jak w Polsce! :) Taka nasza polska gościnność :)))) Już snuje plany wspólnego polskiego obiadku z nimi ;))) Będzie rewanżyk!!! Obiecuje!!! :))))

Dziękuję Wam za miłe chwile razem... Bohaterzy postu: Weronika, Gabi, Tomek

:)


Ps. Przypomne tylko, że poziom muzyki w moim mieszkanku jest niemalże taki sam jak w BA na dole ;)))) No, może ciutenieczke ciszej...

Smutno... tęskno...

... do Ojczyzny.

Ostatnie dni nie należały do łatwiejszych. Wydarzyła się katastrofa samolotu prezydenckiego - zginęło prawie 100 osób. Ciężko mi było, na prawdę ciężko strawić to wszystko... ze względu, że wiele spraw nałożyło się na raz. To był tydzień złych wiadomosci i trudno być z daleka od swego kraju i przezywac tak samo... A rozmawiając ze znajomymi z Polski odniosłam wrażenie, że "powinnam" umartwiać się do upadłego, tak jak w Polsce się teraz to robi. Niestety, stety...tak się nie da! Jestem tu i teraz w Portugalii, a myślami w Polsce z Wami. Ale trudność polega na tym, że ja muszę dodatkowo znaleźć złoty środek między tym co tam i tu. Niezbędne jest umiejętnie wpasowanie się ze swoimi zmartwieniami w to, co mnie tu otacza z tym co czuję. Wyrażam szacunek do swojego kraju jednocząc się w przeżywaniu żałoby... byłam w Kościele, nie chodziłam na imprezy, ba... dotknęło mnie to tak mocno, że potrzebowałam dwóch dni zupełnie dla samej siebie. To tyle ile moge zrobić, bo przecież nie mogę oderwać się zupełnie od tego co tu i teraz, przeżywać wszystko na odległość i zatrzymać swoje życie tutaj. Nie jest to możliwe. A jeśli jest, to ja nie potrafię...
Co zauważyłam, to tu inaczej zupełnie podchodzi się do takich spraw. Pamiętam jak była powódź na Maderze i wszyscy moi znajomi odpisali mailem "nie martw sie, stała się tragedia, ludzie zgineli, ale życie trwa dalej i będzie pięknie". Odebrałam to tak, jakbym ja bardziej przeżywala ich los niż oni. I to jest chyba typowe polskie. Różnice kulturowe ujawniają się na każdym kroku, niemal w każdej sytuacji. Dla Francuzki Msze Św. w tej intencji były dziwne, jak pokazałam jej zdjęcia jak wygląda Polska teraz była jeszcze bardziej zdziwiona...

Co do samego celebrowania "żałoby"... gdzie nie zajrze to o tym piszą. Rozumiem to, żeby dostarczać informacji... ale media już wypisują co tylko się da... tematy abstrakcje, nie wiem po co....
To chyba takie polskie, żeby umartwić się do upadłego, już bardziej się nie da!
polskie, nie polskie?! Nie wiem już sama...
Ja zawsze staram się skupiać się na tym co dobre i nie potrafię, a raczej nie chcę zbyt długo siedzieć w czymś, co napawa mnie smutkiem, a z tego co obserwuję to teraz tak się dzieje w Polsce... juz nie wiem czy na pokaz, czy co?! Żeby móc iść dalej to potrzeba zamknąć ten etap. A co gorsze myśle, że media nie dadzą spokoju na długi czas... dochodowy interes ;]]

Refleksja jest potrzebna, pewien czas, żeby dojść do jakiegoś wniosku... ale myślę, że to indywidualna sprawa każdego czlowieka....A media jedynie pompują całe wydarzenie do rozmiarów entych.... !!!

Pewnie niektórym nie spodoba się ten post. Niestety musiałam się wygadać.

To wielka tragedia, martwię się o nasze losy, straciliśmy inteligentnych ludzi, ale życie trwa dalej....
Kocham Polskę, ale czasem - zwłaszcza jak patrzę z boku na to co się dzieje - nie potrafię zrozumieć...

Dziś uroczystości pogrzebowe. Pozwólmy im wreszcie spać w spokoju...

piątek, 16 kwietnia 2010

Wielkanoc. Jajka. Algarve

No i w końcu się doczekałam pierwszych odwiedzin z Polski. Kasia, Mona i Marcin odwiedzili mnie na 2 tygodnie. Razem z moją ekipą zwiedzaliśmy Portugalie. Na początek była Lizbona. Kocham to miasto. Tak dobrze się tam czuję, że śmiało mówię... mogłabym tam mieszkać! Na jak długo nie wiem, ale przynajmniej na jakiś czas :)

Od EVS Portugal


W Lizbonie, pierwszego wieczorku, spotkaliśmy się na obiad z Magdą "blogowiczką" i jej przyjaciółmi :) Cieszę się z tego spotkania - wreszcie spotkanie na żywo! Bardzo miło poznać fajnych ludzi! :)Mam nadzieje, że wkrótce znów się spotkamy!

Od EVS Portugal

Zatrzymaliśmy się w HOME hostel. Świetne miejsce. Rewelacyjna atmosfera. Polecam. Lokalizacja w samym centrum. Cena stosunkowo dobra. Zależy od sezonu.
Średnio 15 euro - 20 euro
Więcej informacji http://www.hostelworld.com/hosteldetails.php/Home/Lisbon/15529

Od EVS Portugal

Zwiedzaliśmy dużo. Nie dałam im chwili wytchnienia. A tak naprawdę to sama chciałam czerać z tego czasu jak najwięcej. Tęskniłam za wąskimi uliczkami Alfamy, wypchanymi ludźmi po brzegi i głośnymi barami Bairo Alto, za zapachem starych domów przedzierającym się szparkami okiennymi... tak, tak, to da sie wyczuć spacerując. Wszystko napełniało mnie tam radością. Może ze względu na przyjazd Kasi, bo przecież czekałam tej chwili bardzo długo i chciałam jej pokazać swoje miejsca.

Od EVS Portugal

Od EVS Portugal

Od EVS Portugal

Od EVS Portugal

Od EVS Portugal

Od EVS Portugal

Od EVS Portugal

Lizbone "zrobiliśmy" w 2 dni. Potem pojechaliśmy do Sintry. Przecudne miasteczko. Magiczne. Miasto ogród. Piękne pałace. Ohh.. warto tam pojechać.

Od EVS Portugal

Od EVS Portugal

Od EVS Portugal

Od EVS Portugal

Stąd udaliśmy się na Cabo da Roca - najbardziej wysunięty na zachód skrawek Europy. Widok zapierający dech w piersiach. Nie ma co więcej pisać, sami spójrzcie.

Od EVS Portugal

Od EVS Portugal

Od EVS Portugal

Ja z tego piękna to aż poszalałam, ale to przecież norma u mnie :P Salto do tyłu...?! :)

Od EVS Portugal

Od EVS Portugal

Od EVS Portugal

Od EVS Portugal

Od EVS Portugal

Na koniec dnia skoczyliśmy do Cascais. Jednak zmęcznie dało nam się wszystkim we znaki i wróciliśmy szybko do "domu", do Lizbony :)



Kolejny dzień to kolejna pobudka o świcie i wyjazd do Algarve-południowa część Portugalii. Za cel obraliśmy Albufeire. Spodobało mi się to miejsce. Kiedy byłam tam dwa lata temu zrobiło na mnie mega wrażenie i myślę, że jest to jedno z ładniejszych miasteczek tam. Typowo turystyczne, ale z klimatem i plażą tuż przy samym centrum... dosłownie 10 kroków.









Albufeira. Leżakowanie. Spacerowanie. Relax na maxa. Dobrze czasem po prostu się polenić. Miałam w końcu czas dla siebie i Kasi. Chociaż z perspektywy czasu myślę, że było go zamało. Jeszcze to nadrobimy. Nie ma jak siostry :)



Ostatniego dnia pojechaliśmy do Lagos, żeby spędzić uroczyście WIELKANOC.
Na śniadanie zjedliśmy wypasione kanapki... ot takie :)





A na obiad... jajka!!! ale gdzie??? na plaży!!! :) nietypowo...
Powiem jednak, że bardzo brakowało nam polskich świąt. Bardzo. Kocham Polskę i tęsknie :)





Spacerując uliczkami Lagos, zaszliśmy na kawuśkę do małej kafejki. Zaczepiła nas tam kobieta z zapytaniem "czy ja dobrze słysze? Mówicie po polsku?". Pani Basia :) mieszka w Portugalii ponad 20 lat. Pochodzi z Warszawy. Z mężem portugalczykiem prowadzą własną kafejke. Kobieta była tak zaskoczona naszą obecnością tam, że mnie samą jej entuzjazm aż przerażał ;) Śmiesznie nieco ;)





Wszystko, co dobre szybko się kończy. Czas było wracać do pracy. Podróż autobusem zajęła nam cały dzień. W końcu nie mały kawałek do przejechania. Z samego południa na północ Portugalii. Moje Guimaraes przywitało nas słońcem. Pięknie, ciepło... przytulnie :) Nawet pomyślałam "dobrze być w domu".

Poniedziałek. Wieczorkiem przygotowaliśmy wielkonocną obiado - kolację dla przyjaciół. Nie wszystkich. Niestety. Miejsca za mało. Kasy też. Udało się, że mieliśmy dwie koleżanki Laetiti z Francji - Enora i Marine. Akurat zwiedzały Portugalię i u nas zatrzymały się na kilka dni. Super osóbki :)





Kasia przywiozła żurek, i takie tam inne smakołyki z Polski. Mieliśmy żubrówkę nawet, choć zakupioną w Portugalii, hehe...bo tą przywiezioną z Polski rozpiliśmy w Albufeirze ;))





Zastanawialiśmy się długo, cóż tu wykombinować dobrego, smacznego, polskiego... i sami spójrzcie. Wspólnymi siłami zrobiliśmy mega pyszną kolację!!!



Czym ugościliśmy international ekipe? Na początek żurkiem, a później jajeczkami, różnie nadziewanymi, a także pastę jajeczą i serkiem zmixowanym z czymś tam;) oraz sałatką z ogórkami. Pysznie. Bosko. Wszystkim smakowało. Na koniec deserek. Kulki truflowe. Mniam mniam...



Oczywiście... nie zabrakło też Śmigusa Dynguuuuuuuuuuuuuuusa!!! :DDDDDDDDD
Ja i Ludwika już o to zadbałyśmy :DDDDDDDDDD



Niektórzy byli mocno zaskoczeni... ;))




Tu w Guimaraes moja polska brygada spędziła 3 dni. Pozwiedzali to tu to tam, Bragę, Porto... i nadszedł czas rozstania. Ze łzami w oczach pożegnałam się z siostrą. Niby nie powód by płakać, ale tak mi było żal, że już "dobry duszek" wyjeżdza.



Otulam Was ciepło swoimi myślami....

:)

I jeszcze na koniec co Polka z Francuzkami potrafi zdziałać... dziełka sztuki wiszą na ścianie w kuchni ;))



Dziennikarka - mój ósmy artykuł

"Outras Caras" (Other Faces) – exposition of Ismael Hipólito Djata

From April, 2010 there is an exposition of handmade paintings by Ismael Hipólito Djata in Morocco House of Tea, in Guimarães. Most paintings in one way or the other depict human beings. The exposition could be seen as a voyage of discovery a real - a wild life - the culture of Guinea Bissau and Portugal as well.
Ismael Hipólito Djata is a painter, a poet and a sculptor. His paintings transmit cultural messages and the mysteries of the universe. The art is an expression of his heart and soul. Through his works we see, that art has no borders, no race and no language. Ismael Hipólito Djata is a hyperrealist painter. His painting reflect the abstraction. He tries to find his world on human figures, customs, movements and chromatic treatments.
The painter is the founding member of the association of visual artists in Guinea Bissau, of the group United Brethren and of the club of dead poets in Guinea Bissau (Poetas Mortos da Guiné-Bissau). He got a prize for several contests "A Millennium without Hunger" held by United Nations Population Fund "UNFPA", "Give a little bit of your blood to save a life" World Health Organization "WHO" and in 2005 on behalf of the United Brethren received the award for best young painters of the year in Guinea Bissau.
In Ismael Hipólito Djata’s painting there is no pursuit for trends and no language of advertisement. I propose you to go and to take a look. It‘s worth your time. There is nothing more to say, because "A picture can paint a thousand words". The artist’s blog http://ismaelhdjata.blog.com and more other information http://erasmuslanguagecafe.wordpress.com

Ewelina Poleszak
ewelina.cultura.rum@gmail.com

O marzeniach, marzycielach. O mnie i o Tobie?

Rozmawiając o marzeniach na myśl przychodzą mi słowa "Marzenia są odzwierciedleniem tego, co cenisz i w co wierzysz" Rich Wilkins. A następnie przypomina mi się Walt Disney :) i motto "Jeżeli potrafisz o czymś marzyć potrafisz to również osiągnąć". I w tym samym czasie przez mój mały rozumek w pośpiechu przemyka mnóstwo nazwisk... Roosevelt, Edison, McDonald, etc... Myślę sobie czasem, że im też łatwo nie było. Tak jak i mi i innym marzycielom. Ciężko się żyje mając głowę w chmurach, będąc idealistą... ale warto. Przecież Ci ludzie są tego doskonałym przykładem. Marzenia to mój ulubiony topic. Mogłabym o tym pisać, rozmawiać, myśleć... bez końca!!!

Jaką wartość mają dla mnie marzenia?
Jednym słowem odpowiadając - niesamowitą!
Dają mi siłę by żyć. Mogłabym nawet powiedzieć, że codziennie rano wybudzam się z marzeń i otwieram oczy szeroko, by znów śnić na jawie :) Wierzę w marzenia...swoje, innych ludzi. Bywa, że brakuje mi sił, ale wiara zasze jest. Czuję się czasem "krejzolką" mówiąc o tym wszystkim, czasem nierozumianą, czasem ignorowaną. Ale kiedy spotykam drugą osobą, która podziela moje poglądy mam ochotę wykrzyczeć z radości "nie bój się marzyć". Marzenia sprawiają, że życie nabiera kolorów. Marzenia to taka tęcza :)... po deszczu, gdy zaświeci słońce. Przecież różnie w życiu się dzieje, u niektórych ciągle pada deszcz, bo nie pozwalają słońcu przedrzeć się przez czarne chmury myśli, ale wystarczy, że pozwolą sobie na chwilkę zapomnienia, chwilkę pomarzenia...I co się wtedy dzieje? Życie rozpromienia się tysiącem kolorów :) Nie trwa to długo, bo marzenia nie trwają non stop... one pojawiają się jako znak tego, czego nam potrzeba, są krzykiem naszej duszy :) naszych pragnień :) naszego serca :) Dlatego marzyć trzeba często, ale jeszcze więcej trzeba włożyć pracy w to by móc je dostrzec. By móc się cieszyć :) Marzyciele to ludzie szczęśliwi, bo widzą słońce nawet za najbardziej szarymi chmurami :) I próbują, podemują akcję, by poczuć jego ciepłe promienie na swojej skórze :)

Czy ludzie Twoim zdaniem powinni je mieć?
W żadnym wypadku. Marzenia powinny być zakazane ;)))
Jak to mówią "całe życie z wariatami", więc miej marzenia, walcz o nie, podejmuj akcje, realizuj je!!!

Czy powinny być "realne", czy może zupełnie oderwane od Ziemi?
Im bardziej oderwane od Ziemi tym lepiej :::)
Te "realne" są przyziemne, są osiągalne dla wszystkich. Należy je realizować w pierwszej kolejności, by móc nabrać wprawy i uwierzyć, że jeśli mogę coś małego dokonać, mogę i coś wielkiego. Bo najważniejsze są te marzenia, które wydają się być nam nierealne :) ... bo dzięki nim świat może cieszyć się :) ot choćby nawet taką żarówką ;))

Kto to jest marzyciel? A może jest marzyciel i "marzyciel"?
Marzyciel? To człowiek, który daje wolność swoim myślom.... pozwala sam sobie na chwile zapomnienia, oderwania od tego, co tu i teraz, po to by znaleźć odpowiedź swojej duszy. Tego, co najważniejsze. Marzyciel to szaleniec w oczach innych. Marzyciel to... napisałam na wstepie, że idealista.... ale to także realista. A może przede wszystkim realista?! Marzenia są osiągalne, realne, jeśli nadamy im wartość. Bez tego marzenia pozostają tylko złudzeniem. Jeśli jakieś marzenia jest dla mnie ważne, to robię wszystko, by móc je osiągnąć. Realnie spoglądam na proces realizacji.... choć samo marzenie może wydawać się "nierealne". Marzyciel i "marzyciel" - tak, to dwa wyrazy tak samo pisane, ale o zupełnie innym znaczeniu. Marzyciel określa cel, mierzy, waży, działa, walczy, osiąga. "Marzyciel" pozostaje tylko przy marzeniu... które bez określonych działań są już tylko złudzeniem... niewyraźnym marzeniem. Dlatego tak cholernie ważne jest, by marzenie było jak najlepiej, jak nabardziej możliwe "widoczne" dla nas samych. Trzeba się poczuć tak, jakbyśmy już to osiągneli, jakbyśmy przeżywali to marzenie tu i teraz... Jeśli potrafisz sobie wyobrazić swoje marzenie w każdym szczególe i ogóle to je zrealizujesz. Czasem jednak proces ten może trwać latami... wtedy wiara czyni cuda... po jakimś czasie marzenie nabiera kształtów... widzisz i dostrzegasz, że możesz. Chcesz, możesz, potrafisz... :)

Dlaczego jedni mają marzenia, a inni nie?
Jedni pozwalają sobie marzyć, a inni nie... bo boją się porażki.
Jest bezpiecznie trwać przy tym co namacalne, przyziemne... ryzykiem jest marzyć i przygrywać. Czasem warto upaść kilka, kilkanaście razy... by potem dostrzec efekt naszych działań. I co więcej, by móc poczuć jak jest się silnym, jak bardzo upadek pozwala nam nabrać mocy. Co nas nie zabije to nas wzmocni, tak mawiają. I chyba mają rację...


Co z marzeniami, które się nie spełniły?
Są na cmentarzu... pochowane wraz z ich właścielami. Żadne marzenie nie jest takie samo jak inne. Mogą być podobne, moga mieć ten sam cel, ale droga do ich realizacji może wyglądać zupełnie inaczej.
Marzenia, które się nie spełniły... ich już nie ma. Są tylko te marzenia, w które pokładamy wiare. Tylko te.

Dlaczego to wszystko piszę?
Dostałam dziś mail od znajomego nieznajomego :) z powyższymi pytaniami :) Dziękuję. Stwierdziłam, że to niezły temat na post, chciałam się tym z innymi podzielić. Choć zabrzmi to dziwnie to dzięki Wam Kochani Przyjaciele widzę, że moje życie to pasmo spełniających się marzeń. Bo przecież, ehh... nie będę tego pisać. Pozostanie to w mojej głowie :) Dla mniej samej :) Ostatnio wolę milczeć, patrzeć, działać niż mówić... zatem efekty tego, co nie chce powiedzieć dostrzeżecie w tym, co ofiaruję Wam z siebie, ze swojego życia...

Myślisz, że mnie znasz? Mylisz się. Możesz być ciekaw mojej opinii. Nigdy jednak nie myśl, że już prawie wszystko o mnie wiesz.

:)

sobota, 10 kwietnia 2010

Dziennikarka - mój siódmy artykuł

Language Café’s advice!

The more time you spend with the language, the faster you will learn. This does not mean sitting in class looking out the window. Take action, go out and try to talk the foreign language. Have you already participated in Language Café? It can really help you to meet other people to practise speaking Portuguese.

Remember, there is no “best” way to learn a language, because everyone learns slightly differently. The most important thing to remember is that learning a language can be frustrating at first, but it is worth the effort. Once you have set your mind on it, learning a language can actually be surprisingly simple. During Erasmus Language Café you have possibility to talk to native speakers. Do not miss the chance. Improving your pronunciation will obviously help you to communicate, as people will understand what you are saying. Less obvious is that improving your pronunciation can help you to understand when someone else speaks the language (as you better understand what the sounds represent). You don't have to be perfect, but if you improve your pronunciation a bit, you might improve your communication a lot. What you can do more? Read in the language as much as you can. Try children's stories first, moving on to newspapers and magazines as your vocabulary builds. Reading will dramatically improve your vocabulary, your spelling, your grammar and your knowledge of the language culture.

There is one of truth. If you do not want to learn the language, you will not. If you do want to learn the language, take control. Choose content of interest, that you want to listen to and read. Seek out the words and phrases that you need to understand your listening and reading. Discover the language by yourself, like a child growing up. Enjoy it!

Join our Erasmus Language Café in Braga and Guimaraes http://erasmuslanguagecafe.wordpress.com

Ewelina Poleszak
ewelina.cultura.rum@gmail.com