poniedziałek, 19 lipca 2010

Oficjalnie KONIEC mojego EVSa!

Blog ma tytuł "Tu i teraz - o mnie samej i o moim EVS w Radiu RUM" i teraz w tym momencie... powinnam zakończyć pisanie. Chyba, że pozostanę przy pierwszej części tytułu "Tu i teraz - o mnie samej" Hmm! Może będę kontynuować? Czas pokaże...

Póki co, oficjalnie i symbolicznie zamykam rozdział w moim życiu pt: "EVS" i otwieram nowy pt. "Z nadzieją na..."

Dziękuję wszystkim, którzy okazali się dla mnie mega wsparciem. Tym, którzy czytali komentowali i tym, którzy nie komentowali, a wysyłali moc dobroci i myśleli o mnie pozytywnie. Za wszystko, co dobre, co kochane, co ciepłe i puszyste - dziękuję z całego serca. Jesteście wspaniali.

EVS był dla mnie niesamowitą przygodą, obfitą w różnorodne doświadczenia. Nie zawsze łatwe. Czasem było ciężko, ale warto było stawić czoła problemom. Wiele sytuacji pozwoliło mi odkryć siebie na nowo. Poznać, oswoić, zaakceptować emocje, których wcześniej nie potrafiłam nazwać. Życie jest wymagającym nauczycielem. Jednak bez względu na to jak się dzieje warto pamiętać, że dopóki walczysz jesteś zwycięzcą.

Kocham Życie...

:-)

Witaj Polsko moja!

Oh, wklepuje pierwsze literki i nie mogę się powstrzymać od natłoku myśli, które przychodzą do głowy z prędkością super odlotowej rakiety...
W każdym razie próbuje to wszystko opanować i zdać Wam relację z pierwszego tygodnia w Polsce. Wybaczcie, nie pisałam długo, bo czasu na internet nie było!

Koniec, a może początek...

Portugalskich pożegnań czas minął i przyznaję szczerze, że nie był to dla mnie ciężki czas. Aż sama jestem zaskoczona. Dlaczego? Postanowiłam powrócić do Portugalii na dłużej, więc smutek mniejszy. Szukam teraz pracy, zaczynam układać życie... pisać nowy rozdział. No i nie sama. Na ten wątek spuszczę jednak kurtynę milczenia :-) Proszę 3majcie kciuki i ślijcie moc dobroci, jak to macie w zwyczaju.

Witaj Polsko moja!


Powrót do Polski również nie okazał się bolesny. Miałam wspaniałe znieczulenie w postaci Thomasa :-) Przyleciał ze mną. Zatrzymał się tydzień w moim domku. Rodzice, przyjaciele, znajomi mieli okazję Go poznać i cóż... jak zawsze Tom zrobił dobre wrażenie. Razem poszliśmy na wesele mojej koleżanki. Prezentowaliśmy się PIĘKNIE. Nic dodać nic ująć :-)

Cieszę się, że znów mogłam ujrzeć bliskie, kochane mordeczki najbliższych mi osób. Mam wielkie szczęście mieć wspaniałych przyjaciół. Jestem szczęściarą! :-)

Teraz czeka mnie mnóstwo spraw do załatwienia.
W głowie kilknaście pomysłów na przyszłość, nieco obaw i strachu, a w sercu mnóstwo wiary, miłości i nadziei...

musi się udać! :-)

sobota, 3 lipca 2010

EVS Goodbye Party

5 dni jeszcze, czyli kolejny post o końcu i początku.

Przychodzi taki czas w życiu, że trzeba się ze wszystkimi pożegnać. Z jednymi na dłużej, może na zawsze, z drugimi na krócej, a może w ogóle. I zawsze mi się wydaję, że to jednocześnie najlepszy moment w życiu, który weryfikuje poziom znajomości. Bo Ci, którym zależy, Ci co chcą utrzymywać relacje będą o to dbali, bez względu na odległość, na czas, na miejsce.

Wczoraj odbyło się EVS Goodbye Party. Nie czułam, aby był dla mnie to jakiś istotny moment. Dlaczego? Bo na prawdę nie czuję by dla mnie miał być to koniec. Oczywiście koniec EVSa, ale początek nowego rozdziału.

(ups, zrobiłam się ostatnio monotematyczna w postach, ale takie chwile zawsze wymuszają jakieś refleksje)

Party wyszło bardzo fajnie. O godz. 21:00 rozpoczęło się barbecue dla przyjaciół, a o 24:00 impreza otwarta dla wszystkich.

Za niektórymi będę tęsknić...

(...)

czwartek, 1 lipca 2010

Ostatnia środa....

.... ostatnia środa, godz. 2:14 w nocy, a to oznacza ostatnia "środowa" impreza w BA, czyli w moim "domu" na parterze ;)A mnie tam nie ma! Hurra! A niech tam... obejdzie się mimo wszystko!!!

Wróciłam właśnie z Grass Party. Impreza na trawce, przed uniwersytetem. Zapach "trawki" unosił się w powietrzu, my EVS girls popijałyśmy wino i oglądały z innymi film "The hangover". Fajnie. I tyle mi wystarczy. Może i bym potańczyła w BA na dole, ale... nie tym razem i nie tu, i nie z tymi ludźmi.
Piszę ten post, muzyka rozbrzmiewa w moim pokoju i myślę, że to nawet dobrze... że już koniec. Dlaczego spytacie? Ja jedna wiem. I powiem krótko, wszystko musi mieć swój koniec ;-0))))... i jednocześnie dobry początek.