piątek, 29 stycznia 2010

Imprezownia

Postanowiłam, że w tym poście poświęcę trochę uwagi imprezom. Im też się należy. Zwłaszcza, że stanowią teraz istotną część mojego portugalskiego życia. Dziwnie to brzmi. Już tłumaczę. Otóż wszystkie imprezy tutaj są jakieś takie niesamowite - wszystkie są inne, ale mają jakiś cel. Celem głównym jest integracja, no i oczywiście dobra zabawa. Inne cele zamierzone to poznanie różnych narodów - ich kultur, tradycji, zwyczajów, smaków. Nie chodzimy na wielkie, huczne, masowe imprezy, bo takich - tu w Guimaraes - nie ma. Dzięki temu studenci, Erasmusi uaktywniają się w organizacji czasu wolnego, wymyślając baaaardzo ciekawe formy. Są inicjatorami różnego rodzaju spotkań w słynnym erasmusowym barze Tasquiliada, prywatek, wspólnych obiadów kulturowych, imprez przebieranych, etc.

Od EVS Portugal

Jak to wygląda w praktyce?

Od EVS Portugal

Wczoraj byliśmy na obiedzie u Baka. Bak jest Francuzem, Erasmusem na kierunku architektura. A i mówi świetnie po portugalsku ze swoimi współlokatorami! Wynajmuje gigantyczne mieszkanie z ogrodem i królikiem, który od miesiąca leży martwy w garażu, bo wszyscy brzydzą się go dotknąć. Na obiad jedliśmy… dania portugalskie, ryż z frytkami oraz wieprzowinę z jajkiem sadzonym. A na deser syryjskie przysmaki. Wypijając przy tym niezliczone ilości dobrego wina, wybieranego przez Francuzów.

Od EVS Portugal

Od EVS Portugal

Podoba mi się tutaj to, że ludzie sami szukają możliwości spędzenia razem czasu. Dalej. Kolejne przykłady…

Od EVS Portugal

Przedwczoraj razem z chłopakami z Turcji byliśmy na obiedzie w chińskiej restauracji. I można by pomyśleć, trzeba mieć kasę, by tak sobie żyć. Ale, sama się zaskoczyłam. Nie są to wielkie koszty, zazwyczaj na obiad wydajemy 4 – 8 Euro. Co, w porównaniu z Lizboną jest bardzo tanio. Cofając się w przeszłość. Byłam także na spotkaniach w barze Tasquiliada organizowanym przez Brazylijczyków i Niemców. I zwykle mają one ten sam charakter. Typowa dla danego kraju muzyka, degustacja jedzenia, pokazy artystyczne, czyli tańce na stole, koncerty, prezentacja różnego rodzaju tradycji, np. Turcy na imprezach pożegnalnych podrzucają delikwenta do góry, kilka razy. Mnie też to czeka. Niesamowita zabawa.

Od EVS Portugal

Od EVS Portugal

Dzisiaj impreza przebierana w Bradze - Flower Power party. W najbliższy poniedziałek obiad przygotowywany przez naszych Turków. Łącznie z deserkiem – ich słodziutką, pyszną baklawą.

Od EVS Portugal

Naprawdę w tym wszystkim jest coś niesamowitego. Jakaś radość obcowania z innymi. Otwartość. Chęć poznawania siebie nawzajem. Tego mi brakowało na Erasmusie w Lizbonie. Może dlatego, że była nas tylko garstka w naszym akademiku i do tego mało zintegrowana, bo Holendrzy nigdy nie byli skorzy do wspólnych wyjść razem. A Hiszpanka miała już swoich stałych znajomych i zbytnio się nie kwapiła, by nas z nimi zapoznać. I nie pomyślcie, że narzekam. Mój Erasmus też miał swój urok. Chodzi mi teraz głównie o różnice w sposobie spędzania czasu w dużym mieście, a małym. Lizbona, a Guimaraes. Bez porównania. I jedno i drugie ma plusy i minusy.

Od EVS Portugal

Jednak atmosfera tego miejsca i ludzie urzekają mnie na każdym kroku. Tu, wszyscy jesteśmy dla siebie bliscy, niemal jak „rodzina”. Znamy się, troszczymy się o siebie. W Lizbonie też nie można było się nudzić, ale była ta przemijalność wszystkiego, tego, że nie ważne co z kim i gdzie, bo i tak na następnej imprezie się nie spotkamy. U nas, w Guimaraes, mam wrażenie, że Erasmusi mają nieco inne podejście. Na pewno! Cóż, nie można się jednak przywiązywać, bo Ci ludzie niedługo wyjeżdżają. Przyjadą nowi i znów będziemy się poznawać. I tak w koło Wojtek. Chciałabym, aby to pragnienie odkrywania innych ludzi, wraz z ich całą kulturową otoczką, towarzyszyło mi do końca życia. W mniejszym, bądź większym stopniu. Pragnienie poznawania…

Od EVS Portugal

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz